sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 2

Cześć! Mam trochę czasu i ochoty, więc dodaję kolejny rozdział!:) Sporadycznie jako termin następnych rozdziałów podałam tydzień, co nie oznacza, iż nie pojawią się ona trochę wcześniej lub później. Szczególnie w okresach ferii, wakacji (o ile dotrwam do tego czasu) i weekend'ów. Czyli mówiąc ogółem dni wolnych:) Jestem w jak najbardziej pozytywnym humorze więc rozdział też taki będzie. Ah, no i proszę was o ewentualne komentowanie, albowiem jest to niesamowita motywacja!:) Miłego czytania.

Rozdział 2
Kiedy szłam z zakupami do kuchni usłyszałam piszczenie. Po nogach przebiegł mi bury gryzoń. Pisknęłam, najpierw cicho, a dopiero po chwili kiedy zniknął w dziurze pod blatem zaczęłam histeryzować. Rzuciłam zakupy, totalnie straciłam apetyt. Pobiegłam na górę pod prysznic aby zmyć z siebie to wszystko. Nałożyłam piżamę i chcąc uniknąć  kontaktu ze stworzeniem, (kiedy adrenalina już opadła) głodna nastawiłam budzik na 10 i poszłam spać. Obudziłam się pięć po. Wzięłam ręcznik i poszłam umyć włosy. Ubrałam się i 45 po wyszłam z domu. W drodze nuciłam ''Dream On'' Otworzyłam masywne dębowe drzwi. Cari przywitała mnie uściskiem, podała strój roboczy i szybko wróciła za bar.
Ja ze spokojem i dziwnym optymizmem przebrałam się i wróciłam na salę.
-Cari?
-Tak słodziutka?
-Jaka kapela tak właściwie dzisiaj zagra?
-Jakaś rock'owa. Guns Rose? Guns n Roses? No w każdym bądź razie coś takiego
Rose... hm- Po tym skojarzeniu zaśmiałam się a Cari spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Do godziny wszystko 20 wszystko działo się zupełnie rutynowo. Celowo użyłam słowa ''do'' albowiem o 8 do baru zaczął zbierać się dość spory tłum małolatów i kilku już nieźle najaranych gości. Około wpół do natomiast do baru wbiegła piątka mężczyzn, byli ujarani i pijani jak reszta towarzystwa. Mieli ze sobą dwie gitary i bas. A kto niósł bas? Duff! Na początku aż przetarłam oczy, bo nie dowierzałam. Tak to on! Takiego tapira nie można pomylić z nikim. Ale chwilę potem uświadomiłam sobie jak mylne jest to stwierdzenie. Za nim stał o głowę mniejszy, blondynkowaty i również natapirowany członek zespołu który bez ustanku śmiał się. Tuż obok natomiast stał mulat z burzą czekoladowych loków. Miał t-shirt z zabawnym nadrukiem i duży skórzany kapelusz na głowie. Rozmawiał, a raczej przekomarzał się z rudym wokalistą. Cała czwórka weszła na scenę. Zabrali się do nastrajania instrumentów, a tłum był już tak podjarany, że w pewnym momencie kilku fanów jak podejrzewam weszło na scenę i zaczęło się rzucać. Dopiero po czasie zobaczyłam piątego członka. Miał głowę schyloną w dół siedział na wzmacniaczu z papierosem w ustach. Stroił swoją gitarę i co jakiś czas uwłaczał niższemu blondynowi który okazał się być perkusistą. Przyglądałam się temu wszystkiemu zza lady. Miałam ochotę zajarać, no ale cóż, nie mogłam opuszczać baru. ''Welcome to the jungle baby, I've gonna die''tylko tyle zrozumiałam z wręcz krzyku rudzielca. To było niesamowite! Głos tego wiewióra brzmiał zupełnie jakby był rozstrojony ale to tylko dodawało mu uroku. Cholera!-rzuciłam. Chłopcy zaczęli piosenką ''Welcome to the jungle'' i to było jak porażenie. Już po pierwszych dźwiękach zaczęłam bezwładnie kołysać biodrami. W trakcie koncertu przyjmowałam dużo zamówień. Godzinę potem zmęczeni i spoceni wraz z aplauzem chłopcy zeszli ze sceny i szybko powędrowali do jednego ze stolików. Poprawiłam fryzurę, i podeszłam zebrać zamówienie.
-Rose!-usłyszałam już z daleka
-Duff?-wyszczerzyłam się i udałam zaskoczenie
-Rose, chodź tu do nas!-Podeszłam do stolika i moim oczom ukazała się grupka mężczyzn.
-To jest moja koleżanka, Rose-Przedstawił mnie
Niestety wszyscy po za rudzielcem nawet nie podnieśli wzroku.
-Rose, hej, obsługujesz tu?-Zapytał rudy
-Tak-opowiedziałam z zażenowaniem
-To rusz dupę i przynieś 10 piw i 2 Nigthtrain'y- Po nie uprzejmym powitaniu odwrócił wzrok, po czym wrócił do rozmowy ze Slash'em (Mężczyzna w lokach)
Oburzyłam się, zrobiłam zawstydzoną minę
-Już się robi-syknęłam przez zaciśnięte zęby, odwróciłam się i poszłam po zamówienie.
Kiedy wróciłam do stolika mężczyzna z burzą loków zaśmiał się, po czym zaciągnął skrętem.
Duff wstał, chwycił mnie za nadgarstek
-Przepraszam za tego dupka. Pamiętasz jak opowiadałem Ci o Ros'ie numer dwa? To właśnie ten skurwiel!
-Duff, przecież nie musisz się za niego tłumaczyć- uśmiechnęłam się z politowaniem
-Przepraszam, ale muszę iść zebrać resztę zamówień, kiedy będę miała chwilę wolną pogadamy, okej?
-W porządku...-zmarszczył czoło ja natomiast w odpowiedzi uśmiechnęłam się i odwróciłam
-Aa i Rose-krzyknął
-Tak?
-Zajebiście Ci w tej spódniczce-wyszczerzył się
Zaśmiałam się i szybko zakryłam twarz, żeby nie zauważył rumieńców. Zamyślona zebrałam zamówienia. Po półgodziny miałam chwilkę przerwy. Od razu ruszyłam w stronę stolika z Guns'ami. I choć wcale nie uszczęśliwiała mnie świadomość konfrontacji z rudzielcem, to było warto zacisnąć zęby, po to żeby zobaczyć Duff'a. W trakcie tego ubiegłego półgodziny, co jakiś czas zerkałam dyskretnie na blondyna. Chłopców zdążyły okrążyć już na w pół rozebrane fanki, tu ponownie przypuszczam, iż właśnie nimi były. Jedna siedziała na kolanach u Axl'a, a kilka innych przy Slash'u, Izzy'm  i Steven'ie. Miałam nadzieję, że ta blondyna przykuje uwagę rudzielca na tyle, że nie zauważy mojej obecności. Widziałam, że i Duff co jakiś czas zerkał na mnie. Podniosłam głowę, wyprostowałam się, wzięłam wdech i podeszłam do stolika. Twarz basisty momentalnie nabrała barw uśmiechu, choć po dawce narkotyków jaką spożył trudno było dokładnie określić czy to był uśmiech akurat do mnie
-Mam tylko chwilę także...-zawahałam się
-Także?-podniósł brew nie zmieniając uśmiechniętego wyrazu twarzy
-No...-było mi głupio
-Siadaj-wskazał miejsce obok Stevena obściskującego się z szczupłą brunetką, czułam się trochę nie zręcznie
-A więc pracujesz tu tak?-zagadnął
-Chwilowo tak-uśmiechnęłam się
-Chwilowo?
-No tak, to nie jest praca moich marzeń
-A gdzie chciałabyś pracować?-starał się utrzymać temat. Właściwie to pytanie było dla mnie całkiem komfortowe albowiem dokładnie wiedziałam co chciałabym robić.
-Przy sprzęcie, ekipa od sprzętu jakiegoś zajebistego zespołu takiego jak AC/DC...
-Ambitnie!-wyszczerzył się
-Jak zaczniemy już rozkręcać się z koncertami to znajdzie się dla Ciebie robota u nas!
-Mam nadzieję, że nie rzucasz słów na wiatr-Duff uśmiechnął się i zaciągnął papierosem
-Chcesz?-wyciągnął go do mnie. Zaciągnęłam się, czułam wzrok blondyna na sobie, patrzył mi w oczy, po czym dyskretnie zerknął na mój biust.
-Zostaw tą dziwkę i chodź się napić!-krzyknął Axl
-Jeszcze jedno słowo jebany rudzielcu!-pogroził mu, pomimo wyzwiska, uśmiechnęłam się kiedy Duff, tak rycersko wstawił się za mną.
Axl machnął ręką.
-Mów dalej piękna-szarmancko wrócił do tematu
Zza lady machała do mnie Cari na znak, że moja przerwa właśnie się skończyła.
-Muszę iść...
-O której kończysz pracę?Jego twarz posmutniała
-Czy ja wiem... 24?
-Zaczekam na Ciebie-opowiedział z przekonaniem
-Jeżeli chcesz-uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam
Kiedy wstałam on wstał razem ze mną, objął mnie w pasie i pocałował w czoło. To nie był taki zwykły przyjacielski pocałunek, był namiętny. Jego usta były miękkie, mogłam się w nich rozpłynąć. Czułam jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Duff, przyciągnął mnie do siebie mocniej. W tej chwili moja głowa, schowana była w jego klatce piersiowej. Nie chciałam go puszczać, czułam się bezpiecznie. Po kilku sekundach uścisku chłopak jednak wyczuł iż chyba się duszę i puścił mnie, spojrzał mi w oczy
-Będę czekał-zakończył słodkim tonem

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 1

No więc pomimo braku komentarzy i małej ilości odwiedzin (prawdopodobnie wszystkie były przypadkowe i trwały nie więcej niż 5 sekund) postanowiłam się nie łamać, ''nie od razu Kraków zbudowano''!:) Dodaję pierwszy prawdziwy tak naprawdę rozdział (albowiem wcześniej był tylko prolog). Miłego czytania i zachęcam do komentowania!:) PS. Przyznaję, iż moje wypociny w dużej mierze zainspirowane są powieściami innych blogerek:))

Rozdział 1

Odprowadziłam ją do drzwi, a sama rzuciłam się na łóżko. Wymieniłam pościel. Teraz była pachnąca i jeszcze bardziej wzmogła moją senność. Poczułam burczenie w brzuchu które chyba nie chciało dać za wygraną. Nawet nie zaglądałam do lodówki ponieważ była pusta z wiadomych przyczyn. No nic, muszę iść do sklepu. Włożyłam trampki, zarzuciłam kurtkę i ruszyłam w stronę najbliższego spożywczego. Nie miałam problemu z jego znalezieniem go albowiem tuż za rogiem widniał budynek, a u góry duży napis''ARTYKUŁY SPOŻYWCZE''. Co prawda nie miałam za dużo pieniędzy, ale na te najpotrzebniejsze rzeczy powinno starczyć-pomyślałam. Do koszyka sprawnym ruchem wrzuciłam mrożoną pizzę, kilka jogurtów, mleko i płatki zbożowe. Przy kasie odetchnęłam z ulgą, ponieważ nie musiałam niczego odkładać. Szłam spokojnie nie znanymi mi przedmieściami LA. Było wyjątkowo cicho, leniwym krokiem ruszyłam w stronę mojej ulicy. Koniecznie potrzebuję pracy-pomyślałam. Kiedy znalazłam się już w moim gniazdku włożyłam pizzę do piekarnika a resztę zakupów odłożyłam do lodówki i szafki. Usiadłam na blacie i zapaliłam papierosa. Mocno się zaciągnęłam, po czym usłyszałam pukanie. Nie miałam ochoty na gości, ale pomyślałam, że to może być Diana która wyrobiła się wcześniej z formularzami. Jednakże kiedy otworzyłam drzwi nie zastałam za nimi nikogo. Usiadłam na betonowych schodach dopalając papierosa, po czym ugasiłam go o jedną z betonowych płyt. Jeszcze chwilę posiedziałam na zewnątrz, dopóki nie zrobiło mi się zimno. Kiedy wróciłam do kuchni pizza była już gotowa. Zjadłam ją ze smakiem, po czym z walizki wzięłam spodenki, luźną koszulkę z Led Zeppelin i udałam się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Ciepła woda opływała moje ciało sprawiając, że zrobiłam się jeszcze bardziej senna. Wychodząc owinęłam się puszystym białym ręcznikiem. Po chwili go z siebie zrzuciłam dokładnie oglądając swoje ciało. Przebrałam się w piżamę i padnięta rzuciłam się na łóżko zupełnie jak w filmach, szkoda tylko, że moje łóżko miało w sobie pełno wystających sprężyn a ja niezdarnie nabiłam się na jedną z nich. Pomasowałam obolałe miejsce i kiedy ból ustąpił choć w małej części owinęłam się kołdrą. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie hałas kosiarek za oknem. Zegarek wskazywał 11. Wyjęłam z walizki białą koszulkę z logo '' The Rolling Stones'ow'' i dżinsowe spodenki z wysokim stanem. Związałam włosy w koński ogon i zeszłam na dół. Od razu ruszyłam w stronę kuchni. Zjadłam płatki z mlekiem. Nałożyłam trampki, a ponieważ dzień był upalny, kurtkę sobie darowałam. Zamknęłam drzwi kluczem i ruszyłam w stronę miasta w poszukiwaniu pracy. Pierwszy budynek jaki minęłam, to bar o nazwie ''HUNTER''. Na szybie wisiała kartka ''przyjmę kelnerkę od zaraz'' Skrzywiłam się kiedy weszłam do środka, ale cóż potrzebne mi pieniądze i w tej chwili nie pogardzę żadną pracą. Za barem stała długo włosa kobieta
-Dzień dobry, zgodnie z kartką wywieszoną na oknie chciałabym zgłosić się do pracy.
-Oo, mogę rzec, że wręcz z nieba mi spadasz-Kobieta przyjrzała mi się dokładnie
-Jesteś w stanie zacząć od jutra?
-Oczywiście, bardzo chętnie
-W takim razie widzimy się jutro o 11:30. Powiem Ci dokładnie na czy będzie polegała Twoja praca, na razie nie będzie jej za dużo, co nie znaczy, że będziesz mogła stać bezczynnie! Pamiętaj, to na razie okres próbny!-uśmiechnęła się
-Dziękuję i... do jutra!
Kobieta wydała się bardzo sympatyczna. Emanowała jakimś ciepłem i pozytywną energią
Oddaliłam się od baru bardzo zadowolona. Następne miejsce jakie odwiedziłam, to cukiernia a ponieważ byłam strasznym łasuchem nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności w formie pączka. Usiadłam na ławce i wzięłam się za jedzenie kiedy obok mnie usiadła czarno-włosa dziewczyna, z kolczykiem na brwi, oraz wardze.
-Hej...-powiedziałam nieśmiało
-Hej, nowa tutaj?
-Właściwie to tak, wczoraj się wprowadziłam
-To świetnie, Katy-podała mi rękę
-Rosalie, Rose-uścisnęłam jej dłoń, i uśmiechnęłam się.
Dziewczyna odwzajemniła mi uśmiech, po czym intensywnie zaczęła obserwować mojego pączka, a raczej jego cześć która pozostała
-Chcesz...?-wyciągnęłam go w stronę dziewczyny.
-Nie dziękuje. Ale masz może fajki?
-Jasne-wyciągnęłam opakowanie z kieszeni i podałam je dziewczynie razem z zapalniczką
-Tak, właściwie to rzucam-zaśmiała się
Również się zaśmiałam po czym wstałam i oznajmiłam, że muszę już iść
-Odprowadzę Cię-wyszczerzyła się
-Dziękuje, nie musisz
-Ale chcę-rzuciła z naciskiem
-Zatem chodźmy-odpuściłam lekko speszona. Droga minęła szybko. Pożegnałam się z Kate dając jej swój numer i przytulając ją przyjaźnie.
Weszłam do domu. Na komodzie położyłam mój cenny gramofon i odtworzyłam płytę AC/DC Highway to Hell. Tańcząc i pośpiewując co jakiś czas wraz z Bon'em, wzięłam się za sprzątanie. Po kilku godzinach pracy i kilkunastu przewróceniach płyty dom błyszczał. Dumna udałam się na górę, wzięłam piżamę z poprzedniego dnia i udałam się do łazienki. Weszłam pod prysznic, i w pidżamie już zeszłam na dół. Wzięłam z lodówki jogurt i usiadłam na kanapie. Pilotem włączyłam telewizor. Przełączałam kanały, dopóki nie trafiłam na koncert Depp Purple. Obejrzałam końcówkę, po czym wyszłam na ganek zapalić. Ulica była pusta, latarnie oświetlały drogę. Panowała cisza. Tak, tego było mi trzeba. Kiedy spaliłam całego papierosa, wróciłam z powrotem do domu. Po raz pierwszy od 2 miesięcy przez cały dzień nie myślałam o ojcu. Weszłam po schodach na górę, owinęłam się kołdrą, przed zaśnięciem nastawiłam budzik na 10. Obudziłam się o zamierzonej godzinie. Narzuciłam na siebie miętową sukienkę i jasną kurtkę jeansową. Na dole włożyłam trampki i bez śniadania zamknęłam drzwi, po czym udałam się w stronę mojej nowej pracy. Na miejscu byłam punktualnie, co do minuty. Kobieta za barem pomachała przyjaźnie 
-Trzymaj, leć się przebierz na zaplecze, a kiedy skończysz to powiem Ci dokładnie co masz robić, dopóki jesteś zatrudniona na okres próbny-Wzięłam mój strój który składał się z koszuli i bardzo krótkiej spódniczki. Uwłaczał mi on, ale co zrobić. Kiedy wyszłam z zaplecza dokładnie przyjrzałam się całej sali i jej gościom. Po prawej stała mała scenka, a po lewej około 15 stolików, przy których siedzieli sami ledwo przytomni mężczyźni. Weszłam za bar
-A więc tak, jak na razie, zbierasz tylko zamówienia, i przynosisz je tu do mnie. Potem dostarczasz zamówienie do stolika, jasne?
-Chyba tak
-No to leć-Kobieta klepnęła mnie po plecach i uśmiechając się przyjaźnie
Podeszłam do pierwszego stolika, mężczyźni zamówili kilka piw. Przy drugim stoliku to samo, podobnie jak przy trzecim. I właściwie to jedyne co robiłam do 19.
-Dobra robota, jutro w naszym barze zagra pewien zespół zagra koncert. Stąd moja prośba czy w ten wyjątkowy dzień nie mogłabyś zostać trochę dłużej np. do 23 lub 24? Dopłacę Ci za nadgodziny-wahałam się, ale koniec końców przyjęłam propozycję a w zasadzie prośbę. Wyszłam z baru i ruszyłam w stronę domu z moją pierwszą pensją w kieszeni. W drodze spotkałam Katy
-Oo, hej Rosie!-krzyknęła dziewczyna
-Kate, hej!-odwzajemniłam przywitanie
-Słuchaj, mam nadzieję, że masz jutro wolny wieczór bo zabieram Cię na zajebisty koncert. Musisz iść!
-Niestety nie mogę, jutro pracuję...
-Gdzie?-spytała Kate lekko zdemotywowanym tonem
-W barze za rogiem
-Oo, to świetnie się składa bo właśnie tam jest koncert!
-Szefowa mówiła mi coś o tym
-Świetnie, w takim razie jutro wieczorem przyjdę do baru i spotkamy się na miejscu ok?
-No w porządku. A póki co muszę lecieć.
-Pa-Przytuliłam Kate na pożegnanie i ruszyłam w stronę domu. Weszłam do środka, ruszyłam prosto do kuchni, umierałam z głodu. Niestety, lodówka znów była pusta. Włożyłam kurtkę i w pośpiechu, doszłam do sklepu kilka metrów dalej. Rutynowe wyjście. Weszłam do sklepu, wzięłam koszyk i brałam to co było mi potrzebne. Przy półce z napojami, starłam się ściągnąć sok pomarańczowy, niestety mój wzrost bardzo mi to utrudniał, uporczywie walczyłam z półką, kiedy nagle poczułam czyjąś rękę na barku, odwróciłam się. Za mną stał wysoki natapirowany blondyn. Uśmiechnął się, przesunął mnie delikatnie, po czym bez trudu zdjął napój. Stałam przez chwilę w milczeniu wpatrując się w niego
-Coś nie tak?-wyszczerzył się
-Tak... znaczy nie! Dziękuje bardzo, za pomoc w no wiesz. Po prostu dzięki -po moim zbłaźnieniu się chciałam jak najszybciej odwrócić się i uciec, ale blondyn zagarnął mnie
-Nie ma sprawy, Duff-podał mi dłoń
-Rose-odwzajemniłam uścisk
-Rose? Rosalie? Masz świetne imię koleżanko! Znam jednego Ros'a! Kawał z niego skurwiela, ale Ty wyglądasz słodziutko- przyjrzał mi się od góry do dołu i zaśmiał się
-Pogadałbym jeszcze, ale czas mnie goni, no to do zobacznia... Rose-dodał z naciskiem na ostatni wyraz.
-Do zobaczenia- uśmiechnęłam się sama do siebie, albowiem blondyna już nie było. Poszłam do kasy, zapłaciłam za produkty i wciąż lekko onieśmielona wróciłam do domu.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Prolog, pierwszy wpis musi być zły, prawda?:(



Każde opowiadanie o Guns'ach zaczyna się w ten sposób (przyjazd do 'Miasta Aniołów' etc):( Przykro mi, eh. Nie będe obiecywać, że potem będzie ciekawiej. Ale pomimo tego mam nadzieję, że zostaniesz ze mną i będziesz śledził kolejne wpisy. Postaram się dodawać je co tydzień, ale tu ponownie nic nie mogę obiecać:) No to... do zobaczenia?:)) PS. To moja pierwsza styczność z prowadzeniem bloga, więc z góry przepraszam za jego 'surowy' wygląd:( Miłego czytania. 

Prolog

Dom z zewnątrz był dosyć obskurny i nie zadbany, ale cóż na więcej mój stan finansowy mi nie pozwalał. Weszłam do środka, przy drzwiach stał hebanowy wieszak a na przeciwko były drzwi prowadzące do salonu, którego ściany miały optymistyczny brzoskwiniowy kolor. Tuż przy wejściu stała stara skórzana kanapa, a obok solidna i ciężka komoda na której znajdował się telewizor. Po prawej od wejścia były kolejne drzwi, którymi trafiłam do kuchni. Na podłodze ułożne były błękitne kafelki, a całe pomieszczenie były raczej w zimnych barwach takich jak szary, niebieski i biały. Szczególnie w oczy rzucał sie duży dębowy stół, pomieszczenie nie było za duże, ale taka wielkość odpowiadała mi jak najbardziej. Wróciłam z powrotem do salonu. Weszłam po schodach na górę. Na tym piętrze znajdowała się sypialnia oraz łazienka. Najpierw postanowiłam zobaczyć pokój po prawej stronie (sypialnia). Ściany były pudrowo-różowe, na środku pokoju stało duże hebanowe łóżko. Dwuosobowe - pomyślałam, i zaśmiałam się cicho
Łazienka była stosunkowo bardzo mała, a ściany były zielone
-Podoba się?-Kobieta uśmiechnęła się do mnie pytająco
-Biorę!- sztucznie wyszczerzyłam się.
-Świetnie, na jutro przygotuję wszystkie formularze, i właściwie już można wprowadzać.
  

Mam nadzieję, że udobrucham was takim jakże pięknym zdjęciem chłopaków w (według mnie) najlepszym składzie i chyba najbardziej znanym. Wiem, wiem: Myśli, że zdjęcie zakryje szpetność tego bloga, ale coś się nie udało. No cóż:(