piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 1

No więc pomimo braku komentarzy i małej ilości odwiedzin (prawdopodobnie wszystkie były przypadkowe i trwały nie więcej niż 5 sekund) postanowiłam się nie łamać, ''nie od razu Kraków zbudowano''!:) Dodaję pierwszy prawdziwy tak naprawdę rozdział (albowiem wcześniej był tylko prolog). Miłego czytania i zachęcam do komentowania!:) PS. Przyznaję, iż moje wypociny w dużej mierze zainspirowane są powieściami innych blogerek:))

Rozdział 1

Odprowadziłam ją do drzwi, a sama rzuciłam się na łóżko. Wymieniłam pościel. Teraz była pachnąca i jeszcze bardziej wzmogła moją senność. Poczułam burczenie w brzuchu które chyba nie chciało dać za wygraną. Nawet nie zaglądałam do lodówki ponieważ była pusta z wiadomych przyczyn. No nic, muszę iść do sklepu. Włożyłam trampki, zarzuciłam kurtkę i ruszyłam w stronę najbliższego spożywczego. Nie miałam problemu z jego znalezieniem go albowiem tuż za rogiem widniał budynek, a u góry duży napis''ARTYKUŁY SPOŻYWCZE''. Co prawda nie miałam za dużo pieniędzy, ale na te najpotrzebniejsze rzeczy powinno starczyć-pomyślałam. Do koszyka sprawnym ruchem wrzuciłam mrożoną pizzę, kilka jogurtów, mleko i płatki zbożowe. Przy kasie odetchnęłam z ulgą, ponieważ nie musiałam niczego odkładać. Szłam spokojnie nie znanymi mi przedmieściami LA. Było wyjątkowo cicho, leniwym krokiem ruszyłam w stronę mojej ulicy. Koniecznie potrzebuję pracy-pomyślałam. Kiedy znalazłam się już w moim gniazdku włożyłam pizzę do piekarnika a resztę zakupów odłożyłam do lodówki i szafki. Usiadłam na blacie i zapaliłam papierosa. Mocno się zaciągnęłam, po czym usłyszałam pukanie. Nie miałam ochoty na gości, ale pomyślałam, że to może być Diana która wyrobiła się wcześniej z formularzami. Jednakże kiedy otworzyłam drzwi nie zastałam za nimi nikogo. Usiadłam na betonowych schodach dopalając papierosa, po czym ugasiłam go o jedną z betonowych płyt. Jeszcze chwilę posiedziałam na zewnątrz, dopóki nie zrobiło mi się zimno. Kiedy wróciłam do kuchni pizza była już gotowa. Zjadłam ją ze smakiem, po czym z walizki wzięłam spodenki, luźną koszulkę z Led Zeppelin i udałam się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Ciepła woda opływała moje ciało sprawiając, że zrobiłam się jeszcze bardziej senna. Wychodząc owinęłam się puszystym białym ręcznikiem. Po chwili go z siebie zrzuciłam dokładnie oglądając swoje ciało. Przebrałam się w piżamę i padnięta rzuciłam się na łóżko zupełnie jak w filmach, szkoda tylko, że moje łóżko miało w sobie pełno wystających sprężyn a ja niezdarnie nabiłam się na jedną z nich. Pomasowałam obolałe miejsce i kiedy ból ustąpił choć w małej części owinęłam się kołdrą. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie hałas kosiarek za oknem. Zegarek wskazywał 11. Wyjęłam z walizki białą koszulkę z logo '' The Rolling Stones'ow'' i dżinsowe spodenki z wysokim stanem. Związałam włosy w koński ogon i zeszłam na dół. Od razu ruszyłam w stronę kuchni. Zjadłam płatki z mlekiem. Nałożyłam trampki, a ponieważ dzień był upalny, kurtkę sobie darowałam. Zamknęłam drzwi kluczem i ruszyłam w stronę miasta w poszukiwaniu pracy. Pierwszy budynek jaki minęłam, to bar o nazwie ''HUNTER''. Na szybie wisiała kartka ''przyjmę kelnerkę od zaraz'' Skrzywiłam się kiedy weszłam do środka, ale cóż potrzebne mi pieniądze i w tej chwili nie pogardzę żadną pracą. Za barem stała długo włosa kobieta
-Dzień dobry, zgodnie z kartką wywieszoną na oknie chciałabym zgłosić się do pracy.
-Oo, mogę rzec, że wręcz z nieba mi spadasz-Kobieta przyjrzała mi się dokładnie
-Jesteś w stanie zacząć od jutra?
-Oczywiście, bardzo chętnie
-W takim razie widzimy się jutro o 11:30. Powiem Ci dokładnie na czy będzie polegała Twoja praca, na razie nie będzie jej za dużo, co nie znaczy, że będziesz mogła stać bezczynnie! Pamiętaj, to na razie okres próbny!-uśmiechnęła się
-Dziękuję i... do jutra!
Kobieta wydała się bardzo sympatyczna. Emanowała jakimś ciepłem i pozytywną energią
Oddaliłam się od baru bardzo zadowolona. Następne miejsce jakie odwiedziłam, to cukiernia a ponieważ byłam strasznym łasuchem nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności w formie pączka. Usiadłam na ławce i wzięłam się za jedzenie kiedy obok mnie usiadła czarno-włosa dziewczyna, z kolczykiem na brwi, oraz wardze.
-Hej...-powiedziałam nieśmiało
-Hej, nowa tutaj?
-Właściwie to tak, wczoraj się wprowadziłam
-To świetnie, Katy-podała mi rękę
-Rosalie, Rose-uścisnęłam jej dłoń, i uśmiechnęłam się.
Dziewczyna odwzajemniła mi uśmiech, po czym intensywnie zaczęła obserwować mojego pączka, a raczej jego cześć która pozostała
-Chcesz...?-wyciągnęłam go w stronę dziewczyny.
-Nie dziękuje. Ale masz może fajki?
-Jasne-wyciągnęłam opakowanie z kieszeni i podałam je dziewczynie razem z zapalniczką
-Tak, właściwie to rzucam-zaśmiała się
Również się zaśmiałam po czym wstałam i oznajmiłam, że muszę już iść
-Odprowadzę Cię-wyszczerzyła się
-Dziękuje, nie musisz
-Ale chcę-rzuciła z naciskiem
-Zatem chodźmy-odpuściłam lekko speszona. Droga minęła szybko. Pożegnałam się z Kate dając jej swój numer i przytulając ją przyjaźnie.
Weszłam do domu. Na komodzie położyłam mój cenny gramofon i odtworzyłam płytę AC/DC Highway to Hell. Tańcząc i pośpiewując co jakiś czas wraz z Bon'em, wzięłam się za sprzątanie. Po kilku godzinach pracy i kilkunastu przewróceniach płyty dom błyszczał. Dumna udałam się na górę, wzięłam piżamę z poprzedniego dnia i udałam się do łazienki. Weszłam pod prysznic, i w pidżamie już zeszłam na dół. Wzięłam z lodówki jogurt i usiadłam na kanapie. Pilotem włączyłam telewizor. Przełączałam kanały, dopóki nie trafiłam na koncert Depp Purple. Obejrzałam końcówkę, po czym wyszłam na ganek zapalić. Ulica była pusta, latarnie oświetlały drogę. Panowała cisza. Tak, tego było mi trzeba. Kiedy spaliłam całego papierosa, wróciłam z powrotem do domu. Po raz pierwszy od 2 miesięcy przez cały dzień nie myślałam o ojcu. Weszłam po schodach na górę, owinęłam się kołdrą, przed zaśnięciem nastawiłam budzik na 10. Obudziłam się o zamierzonej godzinie. Narzuciłam na siebie miętową sukienkę i jasną kurtkę jeansową. Na dole włożyłam trampki i bez śniadania zamknęłam drzwi, po czym udałam się w stronę mojej nowej pracy. Na miejscu byłam punktualnie, co do minuty. Kobieta za barem pomachała przyjaźnie 
-Trzymaj, leć się przebierz na zaplecze, a kiedy skończysz to powiem Ci dokładnie co masz robić, dopóki jesteś zatrudniona na okres próbny-Wzięłam mój strój który składał się z koszuli i bardzo krótkiej spódniczki. Uwłaczał mi on, ale co zrobić. Kiedy wyszłam z zaplecza dokładnie przyjrzałam się całej sali i jej gościom. Po prawej stała mała scenka, a po lewej około 15 stolików, przy których siedzieli sami ledwo przytomni mężczyźni. Weszłam za bar
-A więc tak, jak na razie, zbierasz tylko zamówienia, i przynosisz je tu do mnie. Potem dostarczasz zamówienie do stolika, jasne?
-Chyba tak
-No to leć-Kobieta klepnęła mnie po plecach i uśmiechając się przyjaźnie
Podeszłam do pierwszego stolika, mężczyźni zamówili kilka piw. Przy drugim stoliku to samo, podobnie jak przy trzecim. I właściwie to jedyne co robiłam do 19.
-Dobra robota, jutro w naszym barze zagra pewien zespół zagra koncert. Stąd moja prośba czy w ten wyjątkowy dzień nie mogłabyś zostać trochę dłużej np. do 23 lub 24? Dopłacę Ci za nadgodziny-wahałam się, ale koniec końców przyjęłam propozycję a w zasadzie prośbę. Wyszłam z baru i ruszyłam w stronę domu z moją pierwszą pensją w kieszeni. W drodze spotkałam Katy
-Oo, hej Rosie!-krzyknęła dziewczyna
-Kate, hej!-odwzajemniłam przywitanie
-Słuchaj, mam nadzieję, że masz jutro wolny wieczór bo zabieram Cię na zajebisty koncert. Musisz iść!
-Niestety nie mogę, jutro pracuję...
-Gdzie?-spytała Kate lekko zdemotywowanym tonem
-W barze za rogiem
-Oo, to świetnie się składa bo właśnie tam jest koncert!
-Szefowa mówiła mi coś o tym
-Świetnie, w takim razie jutro wieczorem przyjdę do baru i spotkamy się na miejscu ok?
-No w porządku. A póki co muszę lecieć.
-Pa-Przytuliłam Kate na pożegnanie i ruszyłam w stronę domu. Weszłam do środka, ruszyłam prosto do kuchni, umierałam z głodu. Niestety, lodówka znów była pusta. Włożyłam kurtkę i w pośpiechu, doszłam do sklepu kilka metrów dalej. Rutynowe wyjście. Weszłam do sklepu, wzięłam koszyk i brałam to co było mi potrzebne. Przy półce z napojami, starłam się ściągnąć sok pomarańczowy, niestety mój wzrost bardzo mi to utrudniał, uporczywie walczyłam z półką, kiedy nagle poczułam czyjąś rękę na barku, odwróciłam się. Za mną stał wysoki natapirowany blondyn. Uśmiechnął się, przesunął mnie delikatnie, po czym bez trudu zdjął napój. Stałam przez chwilę w milczeniu wpatrując się w niego
-Coś nie tak?-wyszczerzył się
-Tak... znaczy nie! Dziękuje bardzo, za pomoc w no wiesz. Po prostu dzięki -po moim zbłaźnieniu się chciałam jak najszybciej odwrócić się i uciec, ale blondyn zagarnął mnie
-Nie ma sprawy, Duff-podał mi dłoń
-Rose-odwzajemniłam uścisk
-Rose? Rosalie? Masz świetne imię koleżanko! Znam jednego Ros'a! Kawał z niego skurwiela, ale Ty wyglądasz słodziutko- przyjrzał mi się od góry do dołu i zaśmiał się
-Pogadałbym jeszcze, ale czas mnie goni, no to do zobacznia... Rose-dodał z naciskiem na ostatni wyraz.
-Do zobaczenia- uśmiechnęłam się sama do siebie, albowiem blondyna już nie było. Poszłam do kasy, zapłaciłam za produkty i wciąż lekko onieśmielona wróciłam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz